piątek, 19 września 2014

5.

UWAGA! Rozdział zawiera scenę molestowania seksualnego!                                                       
                                                         
                                                                3 lata wcześniej

Jest kilka minut po dziewiętnastej. Słyszę, jak mama zamyka za sobą drzwi i ściąga buty. Kolacja jest już prawie gotowa, a do pełnego nakrycia stołu brakuje tylko chusteczek. Dziewczynki biegną właśnie z salonu, każda z ulubioną lalką w ręce i zajmują swoje miejsca przy stole. Rozkładam chusteczki, a następnie sam siadam do stołu. Brian siada na przeciwko mnie, a na jego twarz wstępuje dziwny uśmiech. Nigdy nie widziałem, żeby się tak do mnie uśmiechał. Nie chcąc na to patrzeć, odwracam wzrok i spoglądam na Jay, która z pełnymi torbami zakupów wchodzi do kuchni, aby tam wszystko wypakować.
-Mamo, kolacja gotowa! Potem zajmiesz się rozpakowywaniem! -Wołam jak najgłośniej, żeby rodzicielka mnie usłyszała. Na szczęście nie muszę robić tego ponownie, gdyż po niespełna 20 sekundach, wchodzi do salonu ze zmęczeniem wypisanym na twarzy i zajmuje miejsce obok Briana.
-Mamusiu, widziałaś jakie warkoczyki zrobiłam Sky?
-Ale ja zrobiłam ładniejsze! A poza tym, Kate jest cała ładniejsza od Sky.
-Nie-e! Sky jest bardziej ładniejsza od Kate!
-Dziewczynki, obie wasze lalki są piękne, a teraz proszę zajmijcie się kolacją. Głowa mi pęka i nie chcę słuchać żadnych kłótni. -Mama przerywa kłótnie bliźniaczek i sięga po kromkę chleba, by posmarować ją sobie masłem.
Biorę swój kubek i nalewam sobie herbatę, ukradkiem spoglądając na Briana. Znowu mi się przygląda i lekko uśmiecha. Udaję, że tego nie widziałem i biorę łyk gorącej herbaty. Nie chcę o tym wszystkim myśleć. Jest piątkowy wieczór i jak co drugi weekend, mama zawiezie dziewczynki do babci. Ja też powinienem pojechać, bo dawno jej nie widziałem, ale jeśli mam być szczery, to zwyczajnie mi się nie chce. Lottie i Fizzy tym razem też pewnie pojadą, a ja jak zawsze zajmę się czytaniem jakiejś książki. Ostatnio wypożyczyłem ich chyba 6, ale jakoś nie miałem czasu zacząć ich czytać. Dlatego sądzę, iż dzisiaj jest odpowiedni moment.
Z zamyślenia wyrywa mnie głos mamy, pytającej dlaczego nic nie jem. Odpowiadam jej, że nie jestem głody i ponownie rzucam okiem na Briana. Tym razem patrząc na mnie, przygryza dolną wargę i mruga lewym okiem.
Nie wytrzymuję.
Wstaje od stołu i wraz z kubkiem opuszczam salon i udaję się po schodach do mojego pokoju. Muszę przyznać, że Brian ostatnio dziwnie się zachowuje. Niestety poznałem już jego prawdziwe oblicze. Wiem, że potrafi być bardzo agresywny i konsekwentny, ale mojej mamie to nie przeszkadza. Parę razy od niego oberwałem, za nieposprzątanie pokoju, ale jakoś nie chciałem nikomu o tym mówić. Jestem w końcu chłopakiem i musze jakoś sobie radzić.
Zamykam drzwi i kładę kubek na biurku. Schylam się do poziomu podłogi i zaglądam w szparę, pomiędzy dwiema szafami. Ale nie widzę tam klucza. Podnoszę się z do pozycji stojącej i zastanawiam, gdzie mogłem go położyć. Zaczynam od przeszukiwania łóżka, biurka i wszystkich podejrzanych szuflad, jednak jak klucza nie było, tak dalej go nie ma. Siadam bezradnie na łóżku i sam nie wiem co robić. Klucz do mojego pokoju zawsze był na swoim miejscu. Nigdy jeszcze go nie zgubiłem, ani nie zostawiłem na nie swoim miejscu. A jego miejsce było właśnie w tej szparze, w której teraz go nie ma. No cóż, nie zostaje mi nic innego, jak dać temu spokój. Sięgam po kubek i za jednym razem wypijam całą jego zawartość. Następnie pewnym krokiem ruszam w stronę łazienki, aby wziąć zimny prysznic. Zajmuje mi to niecałe 10 minut, ponieważ dzisiaj oprócz ciała, postanowiłem umyć także włosy. Kiedy wychodzę z łazienki, na szyi mam owinięty mokry ręcznik, który chroni moją białą koszulkę przed zmoczeniem, a moje biodra okalają nisko założone spodenki od piżamy. Po drodze do pokoju mijam mamę, która kładzie prawą dłoń na moim ramieniu i wzdycha.
-Szkoda, że już wziąłeś prysznic. Chciałam cię właśnie przekonać, żebyś jednak z nami pojechał.
-Oh, mamo... Wiesz, że lubię czasem pobyć sam. Położę się do łóżka i poczytam jakąś książkę.
-No dobrze, jak chcesz. Ja tylko zawiozę dziewczynki i zaraz wracam. Zostaniesz z Brianem na kilka godzin, ale on pewnie jak zawsze będzie oglądał telewizję, więc nawet nie zauważysz, że tu jest.
-Dam sobie radę, mamo. -Odpowiadam i całuję Jay w policzek. Kiedy widzę jej szczery uśmiech, niechętnie oddalam się od rodzicielki i wchodzę do pokoju. Rozwieszam ręcznik i od razu kładę się na łóżku. Przykrywam się do połowy kołdrą i sięgam po pierwszą książkę, leżącą na parapecie. Kiedy rozpoczynam czytanie pierwszych stron książki, słyszę huk zamykanych drzwi, a następnie wesołe rozmowy dobiegające zza okna. Daje mi to do zrozumienia, iż zostałem sam w domu z Brianem. Nie przejmuję się tym jednak i daję się pochłonąć czytającej książce.
Niestety po niespełna 15 minutach, słyszę kroki Briana, wchodzącego po schodach, a następnie drzwi mojego pokoju otwierają się. Staje w nich Brian i uśmiechnięty wchodzi do pomieszczenia.
Cały spinam się, a on zaczyna mówić.
-Co tam Louis? Co porabiasz? -Pyta, jak gdyby nigdy nic i zmierza w stronę łóżka, a następnie siada na jego krawędzi i kładzie jedną rękę na moim ramieniu.
-Czytam książkę. -Odpowiadam starając się nie pokazywać, jak bardzo jestem spięty.
-A nie miałbyś ochoty, porobić coś ciekawszego? -Jego głos jest bardzo cichy, a zarazem stanowczy. Coraz odważniej głaszcze moje ramiona i zbliża się do mnie całym ciałem.
-Nie. -Odpowiadam szybko i zrywam się z łóżka. Niestety on jest szybszy. Zręcznym ruchem chwyta moje ramie i mocno przyciąga mnie do ściany. Sam nie wiem, co mam robić. Serce wali jak cholera, a w głowie mam mętlik. Nigdy nie podejrzewałem, że on może chcieć ode mnie czegoś więcej.
Byłem pewny, że pociągają go kobiety, a tym czasem....
Ściska moje nadgarstki, które w między czasie zdążył złapać i zbliża swoją twarz do mojej. Czuję jego oddech na mojej skórze. Mam dreszcze. Kiedy widzi w moich oczach strach, zaczyna szeptać jak najbardziej zmysłowym głosem.
-Spokojnie skarbie, ja chce się tylko zabawić. -Zbliża swoje usta do mojego ucha, mocno nacierając na mnie całym swoim ciałem. -Mamy tylko kilka godzin, dlatego pozwól mi je spędzić miło. Proszę, zrób tatusiowi dobrze, a dam ci święty spokój i będziesz mógł czytać tą pieprzoną książkę. -Spogląda w moje oczy i nie czekając na pozwolenie, wpija się w moje wargi, jakby były jego własnością. Nie oddaję pocałunku. Tak właściwie, to nie robię zupełnie nic. Nie jestem w stanie nawet spróbować się wyrwać, lub krzyknąć. Stoję jak sparaliżowany i pomimo tego, że nie chcę, żeby on mnie dotykał, pozwalam mu na to. Wiem, że jestem słabszy, że nie dam rady... Że nikt mi nie pomoże...
On tymczasem wkłada ręce pod moją koszulkę i dotyka mojego brzucha.
Czuję obrzydzenie.
On, stary facet i ja, przerażony piętnastolatek.
Zdziera ze mnie cienki materiał  i znów zaczyna do mnie mówić.
-To jak kochanie, jesteś grzecznym chłopcem? -Nie zamierzam mu na nic odpowiadać, a kiedy to zauważa, kontynuuje.
-Dawaj Louis, klęknij grzecznie na kolana, a obiecuję, że nic ci się nie stanie. -Nie klękam. Nie moge być taki uległy. I tak na wiele mu pozwoliłem.
-Słyszałeś co powiedziałem? Klękaj na kolana, bo inaczej cię do tego zmuszę. -Słyszę w jego głosie nutę złości, jednak dalej nie ruszam się z miejsca. Nie chcę dać mu tej satysfakcji.
-To jak będzie, zrobisz to, o co cię prosze, czy mam użyć siły? -Patrzę na niego przerażonym wzrokiem i i staram się głęboko oddychać. Czuję, że moje serce zaraz eksploduje z nadmiaru strachu, ale wciąż pozostaję nieugięty.
I wtedy widzę, jak na jego twarz wstępuję całkowita złość. Szarpie mnie za ramiona i powala na kolana. Sam siada na moim łóżku i łapiąc mnie za włosy, przyciąga moją głowę ku górze, a następnie wolną ręką zaczyna rozpinać spodnie.
Jednak w połowie tej czynności, zaprzestaje i spogląda na mnie pewnym wzrokiem.
-Rozepnij mi spodnie, Louis. -Mówi bardzo poważnym tonem, lecz kiedy nie widzi żadnej reakcji z mojej strony, uderza mnie z całej siły w twarz. Przewracam się na ziemie i odruchowo chwytam za obolały policzek. Schyla się do mnie i ponownie podnosi mnie do pozycji klęczącej, szarpiąc przy tym za mokre jeszcze włosy.
-Rozepnij mi spodnie, Louis. Nie zmuszaj mnie, żebym musiał ci to powtórzyć raz jeszcze. -Spoglądam mu głęboko w oczy i podejmuję decyzję. Drżącymi rękami zbliżam się do jego spodni i chwytam za rozporek, aby go dokładnie rozpiąć. Kiedy spodnie są już gotowe do ściągnięcia, podnosi się na chwilę i zsuwa je do poziomu kostek, a następnie znów zajmuje swoje miejsce.
-Czyli jednak się słuchasz. -Uśmiecha się perfidnie i dotyka czerwonego miejsca na moim policzku. -Boli, prawda? Mam nadzieje, że tak, i że nie muszę cię teraz dwa razy prosić, żebyś zrobił co mówie. -Poważnieje i znów łapie mnie za włosy. -A teraz kotku, pokarz jak bardzo kochasz tatusia. -Kończy zdanie i jednocześnie przyciąga moją głowe w stronę jego penisa. -Ssij go synku, dla tatusia. - I wtedy.... Dzieje się najgorsze z najgorszych.
Czuję się jak śmieć.
Słyszę jego jęki, a w mojej głowie świat zaczyna wirować. Staram się nie myśleć o tym, co właśnie się dzieje, ale to jest trudniejsze niż myślałem. Na szczęście po kilku minutach, jest już po wszystkim. Bez zastanowienia wypluwam wszystko, co mam w buzi, a on odsuwa moją głowę mocnym pchnięciem tak, że znowu przewracam się na plecy i uderzam głową o kant biurka.
-Spisałeś się kochanie. Może jeszcze kiedyś to powtórzymy. Tylko pamiętaj, że jeśli komuś piśniesz słówko, to tego pożałujesz -Grozi i zakładając spodnie, po prostu wychodzi z mojego pokoju. Zostawia mnie samego. Chociaż dla mnie to lepsze, niż jego towarzystwo.
Usta mam całe opuchnięte, a policzek wciąż mocno piecze. W dodatku czuję ból w tylnej części mojej głowy, a na nadgarstkach widzę mocne siniaki.
Chyba po tej nocy, zostanie mi kilka pamiątek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz